|
Witamy wszystkich zainteresowanych kanionami i kanioningiem ... |
|
Miejsce to zostało stworzone dla Was, abyście mogli podzielić się swoimi wrażeniami i wiedzą dotyczącą kanionów.
Wpisy te mogą mieć charakter: technicznych wskazówek, opisów wyjazdów i związanych z tym przygód oraz przeżyć wpisywanych w dowolnej formie.
Zapraszamy więc do wspólnego tworzenia tego działu w celu integracji środowiska oraz wymiany doświadczeń i informacji.
Tekst wraz z ewentualnymi zdjęciami (maksymalnie 4) prosimy przesłać na nasz adres email.
Dziękujemy Redakcja
|
|
Sardynia - czerwiec 2008
Odwiedzając Sardynię w czerwcu trzeba się nastawić na kanioningowanie na sucho. Najlepsza pora na ten sport na tej wyspie to marzec i kwiecień. W przewodnikach piszą, że maj też - może początkiem. Niestety nasz wyjazd był jaskiniowo-kanioningowy i podyktowany wieloma czynnikami, które nie pozwoliły nam się wcześniej wybrać. Ze znalezieniem wejść i wyjść do kanionów nie mieliśmy większego problemu, choć czasami nie są one oczywiste. Mapa konieczna i dobra orientacja w terenie. Z dojazdem gorzej. Bez dwóch samochodów i to najlepiej terenowych byłoby trudno zrobić niektóre kaniony. Bardzo długie dojścia. Ostrzegali nas miejscowi grotołazi, że zdarzają się włamania i kradzieże samochodów pozostawionych przy dojściach i wyjściach z kanionów. Góry Supramonte to najbiedniejsza część Sardynii i tak widocznie dorabiają miejscowi. Myślę, że ma to miejsce w okresie wakacyjnym kiedy jest dużo turystów. Myśmy przez cały nasz pobyt nie spotkali kanioningowców, podobnie z grotołazami nie licząc miejscowych zajętych eksploracją. Kaniony dobrze obite. Punkty do długich zjazdów powymieniane na nowe.
Riu Coxinas (Sa Spendula) - Jest w nim woda w czerwcu. Mało, ale bardzo ciepła. Neopreny niemile wskazane. Da się dojechać do zapory, gdzie zaczyna się kanion. Wyjście na parking z budką z piwem. Ładne widoki.
Gola di bacu Esone - Bez wody. Długi dojazd - auto terenowe. Początku kanionu trzeba poszukać, nie jest oczywiste. Wyście dziesięć minut do parkingu. Ładne widoki. Robi wrażenie zjazd 30 m w „lufie” z dala od ściany. Generalnie kanion niezbyt ciekawy.
Codula Fuili - Bez wody. Z drogi schodzi się 10 min. Kanion kończy się plażą nad morzem. Dojście do parkingu - 5 min. Bardzo urokliwy i piękny a zarazem prosty kanion.
Codula Orbisi - Bez wody z dużymi misami wodnymi z niezbyt ciepłą wodą - potrzebny ponton. Długi dojazd szutrową drogą, czasami strome podjazdy. Samochód wysoko zawieszony najlepiej terenowy. Auta zostawiamy w opuszczonej pasterskiej osadzie z szałasami gdzie biegają na pół dzikie świnie. One na pewno popilnują wam samochodów. Z tego miejsca to około 10 min dojścia do kanionu. Wyście po ostatniej kaskadzie 35 m w opisie technicznym. Nie ma ścieżki. Trzeba się wdrapać po skałach do góry i kierować się orientacyjnie w kierunku samochodów. Dalej dochodzi się do szlaku i po 45 min jesteśmy przy samochodach, jak świnki dobrze pilnowały to jeszcze są. W miejscu gdzie kończy się Codula Orbisi dochodzi kanion-jaskinia Grotta L.Domini a poniżej kanion Riu Flumineddu. Dalej te trzy kaniony przechodzą w jeden Gorropu z około 300 m ścianami. Kanion gorąco polecam. Szczególnie 35 m zjazd z dala od ściany do ogromnego jeziora. Ostatni zjazd 35 m można zrobić obejściem jaskiniom w którym jest 30 m zjazd.
Uczestnicy:
Grzegorz Kuśpiel
Rafał Pawlik
Marek Burski
Anna Burska
Wojciech Jędrzejas
Monika Błąkała
Wojciech Kuczok
Zdzisia Kania
Paweł Wojtas
|
Paweł Wojtas - Bielsko-Biała
|
|
|
Alpy Julijskie, Alpy Graickie - wrzesień 2007
Nagminnie ulegając ciągotkom do wodnych szaleństw, pełni ponadto sprężu i zapału spakowaliśmy szpej i pognaliśmy na południe, rozpoczynając kolejny w tym roku wyjazd. Tym razem naszą zabawę w kanionach uskutecznialiśmy przede wszystkim na obszarze północnych Włoch, choć także mieliśmy okazję poszaleć w kanionkach niedalekiej Słowenii. Początkowo działaliśmy w okolicach Tolmezzo, następnie w Dolomitach, w piątek 13-go;-) opuściliśmy Italię i dotarliśmy do Bovca, gdzie byliśmy umówieni z kolegami z Brzeszcz, którzy zjechali do Słowenii na weekend uzbrojeni w pianki, determinację i wodę życia;-)) Kozjaka zrobiliśmy wspólnie, następnego dnia już we trójkę pojechaliśmy w góry Piemontu zostawiając Pawła pod dobrą opieką;-) Piemont tym razem nie stanowił jednak głównego, kanioningowego celu tej części wyjazdu; był nim Gran Paradiso, czterotysięcznik na który kilka dni później wbiegliśmy z grupą naszych klubowiczów. Mając jednak w zapasie trochę czasu i sprzyjającą aurę chcieliśmy się oczywiście wstrzelić w dwa wysoko oceniane kanionki położone na zachód od Turynu: Orrido di Foresto oraz Rio Sessi; pierwszy zrobiliśmy, drugi niestety odpuściliśmy ze względu na zbyt wysoki stan wody. Ciekawostką jest, iż wzdłuż prawie całego Orrido di Foresto przebiega fajna ferratka, w dolnej jego części znajduje się natomiast sporo ubezpieczonych dróg wspinaczkowych. Niemożność przejścia Rio Sessi zrekompensowaliśmy sobie na niedalekiej ferracie Roccabianca, po czym pojechaliśmy do Valsavarenche, gdzie spotkaliśmy się z przybyłą z Polski grupą atakującą "wielką górę". W kanionach działaliśmy w oparciu o jeden samochód, panowie w trzy, potem dwuosobowej grupie bojowej zmagali się z wodą i skałą, ozdoba wyjazdu natomiast nie zawsze nam w nich towarzysząc poznawała uroki okolicznych szlaków, dodatkowo oszczędzając nam wielokilometrowych spacerów w slipach i neoprenowych skarpetach odbierając nas po wyjściu;-) Wracając z doliny Aosty znaleźliśmy się ponownie w Słowenii przechodząc jeszcze jeden, tym razem już ostatni kanion tego wyjazdu - Frataricę. Przez cały praktycznie okres naszej działalności cieszyliśmy się iście południową, słoneczną pogodą; dopisywała nam również pogoda ducha;-)))
Uczestnicy wyjazdu:
Anna Smoter
Michał Smoter
Artur Kilianek
Paweł Wojtas
Kalendarium wyjazdu zamieszczam poniżej:
- 2007.09.09 Rio Patoc /Alpy Julijskie - Włochy/
- 2007.09.10 Rio Simon /Alpy Julijskie - Włochy/
- 2007.09.11 Rio Alba /Alpy Julijskie - Włochy/
- 2007.09.12 Val Zemola /Dolomity - Włochy/,
- 2007.09.13 Torrente Ciolesan /Dolomity - Włochy/
- 2007.09.14 Kozjak /Alpy Julijskie - Słowenia/
- 2007.09.16 Orrido di Foresto /Alpy Graickie - Włochy/
- 2007.09.22 Fratarica /Alpy Julijskie - Słowenia/
- 2007.09.17 Via ferrata Roccabianca /Alpy Graickie - Włochy/
- 2007.09.19-20 Gran Paradiso - 4061 mnpm /Alpy Graickie - Włochy/
Na koniec podaję kilka krótkich, subiektywnych uwag dotyczących naszych kanionów:
Rio Patoc - w przewodniku oznaczony dwoma znacznikami (max cztery), co sumarycznie sugerować mogłoby kanion średnio ciekawy; kanion rozwinięty pionowo o 350m deniwelacji, głęboko wcięty w skałę o ciekawych formach, może niezbyt długi ale za to typowy, alpejski i zdecydowanie godny polecenia (dwa znaczniki prawdopodobnie za niewielką długość, choć dla nas znacznie bardziej interesujący od wyżej ocenianych Simona /pierwszej części/, czy Zemoli /również pierwszej części/ - ale o tym dalej);
Rio Simon - wysoko oznaczony czterema znacznikami; kanion całościowo długi (przewodnikowo 7godz. i zrobiliśmy go w 7godz., choć przejście większości innych kanionów zabierało nam zazwyczaj 2/3 podanego czasu; nie należy tego lekceważyć tym bardziej, iż dochodzi do tego podejście zajmujące ok. 3godz.). Kanion podzielony formą i charakterem na dwie całkiem odmienne od siebie części; pierwsza to porażka sprowadzająca się do trzygodzinnego marszu po rumoszu skalnym ze sporadycznie interesującymi elementami - czyt. "głazotrekking" (może poza początkiem oraz jednym toboganem i jedną kaskadą w środku odcinka). Druga część w pełni zasługuje na nadaną kanionowi ocenę; od połowy zaczyna się wcinać w coraz wyższe, strome ściany; po drodze już praktycznie do końca duże urozmaicenie techniczne - skoki, liczne kilkudziesięciometrowe zjazdy, pływanie; tam gdzie nie walczymy jest na czym zawiesić oko. Na szczęście dokładnie po środku kanionu odchodzi ścieżka ewakuacyjna, którą warto planując przejście Simona dojść do samej tylko drugiej części. Odcinek ten niewątpliwie zasługuje na powtórne odwiedziny, dostarczy nam zawsze sporo emocji i dobrej zabawy.
Rio Alba - oczywiście "ta krótsza" w odniesieniu do osobno zamieszczonego w przewodniku "Rio Alba affluente sinistro"; niedługi, rekreacyjny kanion o ładnej fakturze, ślicznych myciach skały oraz nieznacznym przepływie; w przewodniku oznaczony dwoma znacznikami, subiektywnie znacznie mniej interesujący jak i mniej wymagający technicznie od Patoca ale z całą pewnością warty zobaczenia.
Val Zemola - wyceniony czterema znacznikami, z pewnością za długość, ekspozycję na słońce;-), długie spacery po różnej wielkości głazowiskach;-) oraz kilka naprawdę emocjonujących elementów w końcowej części. Sytuacja podobna więc jak w Simonie. Wg mnie autorzy przewodnika trochę przesadzili z sumaryczną oceną, owszem końcowe fragmenty niewątpliwie zasługują na cztery gwiazdki (mamy tu kilka naprawdę ładnych kaskad, dwie niespotykane w innych kanionach łukowe formy skalne oraz głęboki, meandrujący, miejscami prawie pozbawiony światła pasaż robiący naprawdę niesamowite wrażenie); pierwsza, raczej całkowicie sucha część mimo interesujących form jak i struktur skalnych (różnej wielkości lite wapienie przechodzące po czasie w potężne, imponujące nieraz zlepieńce) mogłaby być dobra dla lekkich, pieszych wędrówek gdyby nie to, że od czasu do czasu trzeba było wskoczyć w kocioł ze stojącą, odczuwalnie zimną dla przegrzanego ciałka wodą;-) Pojawia się ona w kanionie gdzieś za jego połową, wypływając z potężnego wywierzyska; od tego czasu z tęsknotą wspominaliśmy pozostawione za sobą ostre, południowe słońce;-)) Woda ma siwy, prawie lodowcowy kolor (co całkowicie uniemożliwia jakąkolwiek formę ostrzejszego szaleństwa), jest też mocno zimna.
Krótszą, choć równie emocjonującą opcją jest dostanie się tuż przed końcowy, najładniejszy odcinek od mostu na drodze z Erto; w tym celu trzeba znaleźć ścieżkę, która wije się lewą stroną, bezpośrednio nad ścianami wąwozu, doprowadzając nas tuż przed to, co najmilsze (idąc oczywiście w górę kanionu;-).
Torrente Ciolesan - przewodnikowo oceniony trzema znacznikami, dla nas był to jeden z najładniejszych kanionów wyjazdu. Początek nie obiecuje zbyt wiele: niepozorna skała tworząca nieznaczne prożki i otoczona bujną roślinnością.. Jednakże już po przejściu kilku następnych kroków zapominamy o pierwszym wrażeniu; niemalże już do końca kanion nie pozwala nam się nudzić; liczne zjazdy, oczka wodne jak i przepiękne, różnorodne formy skalne towarzyszą nam niemalże do samego wyjścia. Kanion zdecydowanie godny przejścia.
Kozjak - oznaczony czterema gwiazdkami, stosunkowo krótki lecz dostarczający sporej dawki miłych wrażeń kanion. Niewiele w nim technicznych odcinków, zdecydowanie rekompensuje to jednak jego charakter, na który składają się liczne wodne, wymagające przepłynięcia pasaże jak i wąskie, wysokie ściany o przykuwającej wzrok fakturze. Ostatnia kaskada kończy się eksponowaną, gładką płytą, z połowy której możemy sobie pozwolić na ładny skok.
Orrido di Foresto - średnio długi, widokowy i słoneczny kanion, z niewielkimi oczkami wody i nieznacznym przepływem. Bardzo ciekawa skała o zmiennej fakturze i kolorach na całej długości. Zjazdy niewielkie (no, może poza ostatnią kaskadą), kilka małych toboganów i skoków. Kanion oceniono trzema znacznikami, jest z pewnością warty polecenia; wzdłuż sporej jego części przebiega via ferrata o tej samej nazwie.
Fratarica - krótki kanion ze sporą ilością drobnych prożków i niewielkich kaskad; pośrodku jedna pięćdziesiątka kończąca się ładnym wodospadem, w końcowej części jeden tobogan. Przewodnikowo trzy gwiazdki. Niewątpliwie pozostawia po sobie miłe wspomnienia;-)
Jeszcze jedna ogólna uwaga; praktycznie wszystkie włoskie kaniony, które mieliśmy przyjemność przejść w czasie naszego wyjazdu posiadają nowe obicia wykonane w ostatnim czasie przez tamtejszą federację; dotychczas podany w przewodnikach stan ich "uzbrojenia" oscyluje natomiast gdzieś między oceną dostateczną a dobrą.
|
Michał Smoter - Bielsko-Biała
|
|
|
Sierra de Guara 2007
Nasz tegoroczny wyjazd odbył się w terminie 6-22.07.2007 r. w dość odległy od Polski masyw Sierra de Guara w Hiszpanii. Masyw ten należy do Centralnych Pirenejów, położony jest w Aragoni (okolice miejscowości Huesca). Zespół stanowili dobrzy znajomi; członkowie Speleoklubu Olkuskiego; „Akademickiego Klubu Turystyki Kajakowej „Bystrze” z Krakowa, niezrzeszeni oraz najliczniej reprezentowani członkowie AKG AGH Kraków. Większość osób z kanioningiem zetknęła się po raz pierwszy ale na pewno nie po raz ostatni. Naszym celem oprócz kanionów była wspinaczka – w tym rejonie istny raj ;o)
Do naszej 3-samochodowej grupy jadącej z Polski na miejscu w Hiszpanii dołączyło (na weekend) kilkoro znajomych ( z AKG i z Bystrza ) zamieszkujących obecnie w Hiszpanii i Francji. Po ok. tygodniu przyleciały tez do nas dwie osoby samolotem.
Podczas pobytu w Sierra de Guara udało się przejść zdecydowaną większość kanionów, które w danym czasie miały odpowiednią ilość wody do ich pokonania. Kaniony bardzo malownicze i urzekające swoja urodą, jednak w wielu kanionach warunki wodne nas nie rozpieszczały. Duża część tamtejszych kanionów miała bardzo niski stan wody nie pozwalający w pełni korzystać z dobrodziejstw skoków i toboganów. Były też kłopoty nawigacyjne objawiające się trudnościami z lokalizacją ścieżek prowadzących do i z kanionu ( np Gorge du Cady we Francji )
Rejon Sierra de Guara jest niezwykle malowniczy, olbrzymie ściany skalne tworzą kaniony, zwężające się do wąskich gardzieli zalane wodą, która utworzyła tam piękne kaskady, marmity pełnej wody.
Udało się poznać następujące kaniony:
1. Kanion Mascun
2. Peonera
3. Rio Vero
4. Gorgas Negras/ Oscuros Balzes
5. Balces
6. El Gorgonchon
7. Formiga
Kanion Mascun – długie dojście wąską ścieżką trawersującą strome zbocze . Trudy wynagradzają jednak obłędne widoki – wspaniała ekspozycja terenu oraz ogromne sępy latające po niebie. Trafiliśmy na niski poziom wody (jak na lipiec jednak normalny); dużo zjazdów po linie lecz niewielkimi kaskadami; trudno o skoki (2-3). Kanion naprawdę warty przejścia. Przy normalnym poziomie wody jest na pewno o wiele ciekawszy i trudniejszy technicznie. Jak się później dowidzieliśmy kanion Mascun jest kanionem przechodzonym na jesień w innych porach nie ma w nim wody stanowiącej główną atrakcje , podobnie jak Otin.
Kanion Peonera - łatwe podejście, lecz nietrudno zgubić właściwą ścieżkę dojścia ( po drodze kilka rozwidleń). Kanion łatwy i komercyjny, dobry dla początkujących. Wyjście to 1.5 km żmudnego łażenia rzeką zakończonego nieopodal miejscowości Bierge 6 metrowa kaskada W tym miejscu warto zatrzymać się na piknik i pobawić skacząc z kaskady. Miejsce to jest bardzo oblegane i uczęszczane w słoneczne dni (czyli zawsze).
Rio Vero – Długi, łatwy i popularny kanion - do zrobienia w „majtkach i boso” (przynajmniej do grotki). Kanion poznawaliśmy w dwóch grupach : pierwsza szturm grupa w pełnym osprzęcie a za nimi pościg plażowiczów w majtkach. Po ok. półtora kilometra dawania z buta rzeką w malowniczym i głęboko wcinającym się kanionie, nadarza się jedna z większych atrakcji - zaciemniona grotka (fotki w folderach). Za nią idealne miejsce do wylegiwania się. Ciepła, czysta woda - w górnej części bardzo ładne formacje (dziury i łuki skalne) na ponad 100m ścianach kanionu.
Wieczorem po skończeniu kanionu spotykamy się w Alquazar - miasteczku z pięknym zameczkiem na wzgórzu. Tam pijemy winko, śpimy na parkingu, wspominamy i planujemy kolejne kaniony.
Kolejny dzień to El Gorgonchon i Formiga.
4. El Gorgonchon to oryginalny warty zobaczenia kanion choć ma tylko 200m długości. Startuje się do niego z parkingu, który jest oddalony od drogi (jakieś 50m w głąb masywu. Prowadzi do niego trudny zjazd i podjazd. Niestety przy drodze nie ma miejsca żeby się zatrzymać.
Jest to bardzo wąski kanion (uwaga przybory wody!) z technicznym trawersem na linie z dala od kipieli wodnej. Były stałe poręczówki na trawersie. Niedoświadczonych uczestników można asekurować przy zjeździe nad „niby” syfonem. Wąskie przepływy, małe przestrzenie w kanionie robią duże wrażenie. Ładny i warty powtórzenia kanion, często odwiedzany podobno zdarzały się wypadki.
…ciąg dalszy nastąpi
|
Marta i Tomek - Kraków
|
|
|
Po raz kolejny wjeżdżamy do Słowenii. Przekroczyliśmy granicę na przełęczy Predel, teraz zjeżdżamy już do celu naszej trasy - Bovca. Jest jeszcze ciemno, jesteśmy trochę zaspani ale już ciągnie nas w tutejsze kaniony. Nie czekając do świtu zjeżdżamy pod bliską Możnicę; czujemy lekki niepokój, jest dopiero koniec kwietnia więc obawiamy się zbyt dużego stanu wody. Gdy dochodzimy do kanionu już świta, z daleka słychać huk wody; w kolejnych widocznych prożkach niezły cyrk - piana wisi w powietrzu - ten kanion więc sobie darujemy.. W niedzielę idziemy do Globoskiego Potoku. Na podejściu słońce miło przygrzewa, wokół jakby czerwcowa wiosna; tutaj stan wody o dziwo niższy niż normalnie; kolejnymi kaskadami sprawnie zjeżdżamy na dół. Pianki ściągamy koło południa, mamy więc czas i spręża na inny kanion. Na dole szybka kawka, zmiana miejsca i podejście pod kolejny cel - tym razem Kozjak. Kanion całkiem odmienny od poprzedniego, nie jest tak dobrze nasłoneczniony, sporo w nim wodnych pasaży i pływania, skała ma ciekawe mycia. W nocy i rano leje, ostre słońce wychodzi przed południem. Zbieramy się szybko i jedziemy do Logu pod Mangrtom, stamtąd do Frataricy. W środku klasycznie, po drodze jeden tobogan... Jest jak zwykle wesoło. Wieczorem analizujemy lokalne prognozy, niestety nie są korzystne... Dzień następny, z namiotów wypędza nas chłód ..i zapach kawy. Po raz kolejny jedziemy do Logu i dalej pod Mangartski Potok. Na górze zaledwie 10 st. Celcjusza, siedzimy w konsternacji wewnątrz auta wpatrzeni w niebo i termometr..;-) W końcu wychodzi słońce, my się sprężamy i wszystko wraca do normy. Zjeżdżamy na dół i wchodzimy w Predelicę. Mangartski Potok taki sobie, ma ciekawą i kruchą skałę; Predelica jest całkiem inna, skała ma inne mycia, napiera więcej wody; jesteśmy z niej bardziej zadowoleni. Wracamy do Bovca, po raz kolejny sprawdzamy prognozy i przenosimy się do słonecznej Italii.. Lokalizujemy kolejne kaniony i zakładamy biwak nad wejściem do Rio Lavarie. Wieczorkiem przychodzą niskie chmury, trochę pada. Jest tak gdzieś do 11-tej dnia następnego. Rano ponownie 12 st... Tego dnia czasu starcza tylko na Rio Lavarie; mamy szczęście, gdy jesteśmy w kanionie wychodzi słońce ogrzewając i tak już wesołą atmosferę;-) Rio Lavarie jest chyba najładniejszy z dotychczas zrobionych; jesteśmy zachwyceni; głęboko wcięty w skale o miejscami zielonkawym zabarwieniu, sporo w nim kotłów z dość zimną, szmaragdową wodą;-). Po południu robimy dalszy rekonensans; mamy dylemat, ponieważ większość tutejszych kanionów jest zbyt długa zaś prognozy na kolejne dni coraz gorsze.. nie chcemy ryzykować. Włoskie kaniony zostawiamy na kolejny wyjazd i postanawiamy wrócić do Słowenii. Na przeł. Uccea czeka nas zdziwko, przejście czynne od 8 do 19-tej. Zaczęło porządnie lać, stawiamy więc auto przed zamkniętym szlabanem i postanawiamy być jutro pierwsi...;-)) W czwartek robimy Brusnik. Podjeżdżamy do Koseca, skąd wchodzimy w kanion. Jest niewielki ale ciekawy; mimo niezbyt dużego przepływu ma wąskie, wysokie ściany o ładnej fakturze porośniętej mocno mchami. Jest słonecznie lecz powietrze jest gęste od wilgoci. Zdążamy do samochodu i wracamy do Boveca. Po drodze dopada nas zapowiadana od kilku dni totalna zlewa i ..koniec dobrej pogody.. Zadowoleni choć z pewnym niedosytem wracamy do Polski ze świadomością, iż czeka tu na nas wciąż sporo kanionów..;-)
ALPY JULIJSKIE - Słowenia:
29.04 - Globoski Potok
29.04 - Kozjak
30.04 - Fratarica
01.05 - Mangartski Potok
01.05 - Predelica
03.05 - Brusnik
ALPY JULIJSKIE - Włochy:
02.05 - Rio Lavarie
|
Michał Smoter - Bielsko-Biała
|
|
|
Wyjazd był głównie nastawiony na zabawę w kanionach a przy okazji chcieliśmy zwiedzić tą górzystą wyspę. Objechaliśmy Korsykę dookoła i spenetrowaliśmy jej środek. Walczyliśmy w siedmiu kanionach (Dardo, Baraci, Vivaggio, Vacca, Purcaraccia, Fiumicelli, Ziocu). Były również polskie chwile. Spotkaliśmy naszych górali budujących dom we wsi w górach, Andrzeja Ciszka - wyjazd wspinaczkowy oraz „Pogorię” w Bonifacio. Korsykę polecam, ciekawa i piękna wyspa.
|
Paweł Wojtas - Bielsko-Biała
|
|
|
"Kanion" w Sopotni Wielkiej.
Czyli ogólnie znany wodospad - został pokonany sposobem "kanioningowym" dnia 2006.07.16. W akcji uczestniczyli - Beata Michalska, Jerzy Ganszer i Adam Kucharczyk jako grupa wspomagająca.
Linę można zamocować u góry na drzewie. Głębokość wody pod wodospadem ok. 3 m.
W okresach przyboru wody lepiej z akcji zrezygnować!
|
Jerzy Ganszer - Bielsko-Biała
|
|
|
Początki są zawsze trudne i dlatego… warto się dobrze przygotować.
W 1998, kiedy dopiero zaczęły docierać do Polski nowinki kanioningu, wybraliśmy się w Alpy Julijskie (Słowenia) i postanowiliśmy „zrobić” po drodze kilka kanionów. Po przeszkoleniu speleologicznym i wspinaczkowym- posiadaliśmy w naszym przekonaniu odpowiednią wiedze i umiejętności. Jak to w praktyce bywa- okazało się różnie. Po pokonaniu kilku kaskad postanowiliśmy podejść w górę kanionu. Łączyło to elementy wspinaczki skalnej, podchodzenia śliskimi meandrami i poręczowania w dość trudnym terenie z ekspozycją i płynącą wodą. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcieliśmy ambitnie dokonać ja najwięcej. Skończyło się to niegroźnym upadkiem z kilku metrów (na linie) i potłuczeniami. Z perspektywy czasu wnioski nasuwają się same. Poruszanie się w kanionie o nieznanym przebiegu koniecznie trzeba być przygotowanym do zastosowania różnych technik linowych z zakresu zjazdów, poręczowania, zakładania punktów asekuracyjnych jak również technik wspinaczkowych. Chodzi tu o ewentualne opuszczenie kanionu, które może wymagać wspinaczki z wykorzystaniem haków, kości itp. Zwracam również uwagę, że kluczowe może okazać się posiadanie butów wspinaczkowych. Wejście w kanion „dziewiczy” jest obarczone wieloma znakami zapytania i jak można się domyślić szczęście sprzyja przygotowanym. Zabranie większej ilości sprzętu oznacza mniejszą mobilność i tym samym jest również zagrożeniem. W żadnym wypadku nie należy zabierać osób bez szerokiego doświadczenia górskiego (umiejętności, kondycja, doświadczenie) do nieznanych kanionów. Zespół powinien być zgrany i obyty. Jego siła jest mierzona potencjalnymi możliwościami najsłabszego z członków- dlatego osoba odstająca w dół może stwarzać zagrożenie dla reszty.
Przygoda w Mlinaricy/Słowenia
Kanioning to nie tylko skoki zjazdy, tobogany i inne przywodzące na myśl dobrą zabawę aktywności. Pewnej wiosny przy okazji wizyty w Słowenii, trafiliśmy do Mlinaricy. Kanion zapierający dech w piersiach swoim przebiegiem i urozmaiceniem. Niestety przejście wiosenne okazało się bardzo wymagające ze względu na wysoki poziom wody. Optycznie przepływ był niewielki, ale… właśnie meandry i przebieg spowodowały trudności w przejściu i przymusowy kibel na noc. Kiedy powróciliśmy tam latem, przepływ był 10 krotnie mniejszy (a i tak było co robić). Nawet nieduży przepływ w pewnych okolicznościach może wytworzyć syfony lub uformować wodę w strugi trudne do sforsowania. Planując wyjście do kanionu o znanym przebiegu trzeba mieć na uwadze możliwość wystąpienia zupełnie innych warunków przejścia przy w sumie niewielkim przepływie.
mlinarica, mlynarica, mlynaryca ?>
|
Witek - Warszawa
|
|
|
Cześć wszystkim czytającym! Moja przygoda z canyoningiem zaczęła się kilka lat temu wyjechałem wówczas z ekipą znajomych do Francji w rejon Vercors. Wcześniej zajmowałem się wspinaczką i kolarstwem górskim, ale canyoning to było to! Rwąca woda, mroczne gardziele skalne i roślinność tworzące razem niepowtarzalny klimat. Sądzę, że w tym sporcie każdy powinien znaleźć coś dla siebie: piękne widoki, adrenalinę, przygodą czy po prostu dobrą zabawę. Jeśli ktoś szuka alternatywy dla coraz bardziej masowej wspinaczki i lubi wodę to z czystym sumieniem mogę polecić canyoning. Jeśli chodzi o koszty to fakt, że na początku trzeba trochę wydać na sprzęt, ale potem jest już z górki. Pozdrawiam!
|
Pawel Ibek- Bystra, teraz Londyn
|
|
|
|
|
Odwiedzin:
455 |
Copyright 2009 by KANIONY.pl v5.14 |
Wszelkie prawa zastrzeżone dla autorów strony. |
Góra strony |
|
kaniony, kanioning, canyon, canyoning, speleo, jaskinie, cave, zdjęcia, tapety
|